2015.07.26 - Rajd św. Krzysztofa 2015
Lipiec... gorąco, ale przecież cały rok czekamy na te letnie, ciepłe miesiące :-)
W światku rajdowym lekki przestój, wszyscy jeżdżą na rajdy zabytków, prężą się w swoich wychuchanych oldtimerach i klasykach. Czasami zdarza się, że pojawiają się zawodnicy, nie zawsze jeszcze klasycznymi samochodami.
Ale w ostatni weekend lipca, są przecież imieniny Krzysztofa!
I jak co roku nasz klubowy kolega, Krzysztof, jest komandorem, tym razem już 12-tego Rajdu św. Krzysztofa.
Rajdu jak się okazuje nie rzadko jubileuszowego. Na tych właśnie rajdach, okazuje się, wiele załóg rozpoczynało swoją rajdową przygodę.
Start jak zwykle Mosina. W okolicy południa na plac targowy ściągają 22 załogi spragnione rozwikłania zagadek, które przygotowali organizatorzy. Ale wpierw ks. Łukasz z Mosińskiej Parafii p.w. Św. Mikołaja, święci pojazdy zawodników i samych uczestników, również...
Potem, już wydawało by się rajdowa codzienność. Wpierw, oczywiście zakręcona próba sprawnościowa wokół trzech pachołków, dwóch latarń i jednego "wypasionego" słupka w postaci wiekowego kombi, wypełnionego skrzynkami po jabłkach (tak bywa na placach targowych :-).
Itinerer w rękach pilota, constanse i zdjęcia na deskę rozdzielczą, sprawdzenie zegarków i w drogę.
Pierwszy etap, trochę X-ów i Y-greków, Prawo, Lewo, w większości po Mosinie. Trochę zdziwienia wśród przechodniów, budziło zachowanie się "oznakowanych" samochodów, bowiem itinerer nakazywał zjechanie z ronda 13-tym zjazdem. A nie często zdarza się, by kilka samochodów kilkakrotnie kręciło "bączki" wokół małej wysepki ronda. Ale wtedy, nie spodziewali się oni jeszcze, że za kilkadziesiąt minut, te same samochody będą kręciły o jeden "bączek" więcej.
Ok. Jedziemy na drugą stronę Warty, do Rogalinka. I tutaj miłe, a zarazem duże zaskoczenie. Na ulicy, którą wielokrotnie już jeździliśmy na różnych rajdach, Itinerer nakazuje zatrzymać się przy posesji nr 6 i zwiedzić zbiory regionalne. Nie spodziewaliśmy się, że za niepozorną bramą i wysokim żywopłotem, spotkamy unikalny zbiór narzędzi i urządzeń introligatorskich i drukarskich.
Zbiór prowadzony jest przez wyjątkowego człowieka, pana Alojzego Szabelskiego, który na swojej działce gromadzi w garażach i pod wiatami przedmioty z przeszłości. Znajdziemy tam maszyny drukarskie, maszyny introligatorskie, rolnicze, rzemieślnicze i wszystko co było użyteczne, co nie ma już zastosowania takiego, jak to, do czego było wytworzone kilkadziesiąt lat temu.
Dowiadujemy się, co to jest zecernia, poznajemy skład ręczny i maszynowy. Poznajemy jak zszywano drutem książki i dowiadujemy się co to jest linotyp. Zbiór jest naprawdę obszerny, a opowieści pana Alojzego tak wciągają, że z pewnością tu powrócimy by posłuchać opowiadań prawdziwego pasjonata, na które teraz, podczas rajdu, niestety zabrakło czasu.
Znów Y, X, L, P, autorzy trasy chcą byśmy złamali przepisy i podpuszczają nas na "podwójną ciągłą", jeszcze wirówka wokół ronda i zdajemy papiery na PKC. Teraz powtórnie próba sprawności na Targowisku Miejskim. Pachołki i latarnie te same, ale zakręcona trasa, do palenia gum, przebiega trochę inaczej, niż na pierwszej próbie.
Drugi odcinek wyprowadza nas poza tereny miejskie. Trochę zamieszania przed i po przejeździe przez tory kolejowe, a potem do lasu. Tam sprawdzenie umiejętności czytania dużej tablicy o miejscowych rezerwatach. Potem "choinka", niestety nie w lesie :-) Trochę gładkiego asfaltu, trochę połatanego, ale również pięknymi polnymi drogami, czytaj szutrowymi, miejscami, dla "zglebionych" trudno przejezdne :-)
Jeszcze kilka myków P, L, constansik i wśród pól wyłania się Gościniec Żurawiec który jest naszą metą.
Prosta, ale doskonała kuchnia: smalec, kwaszone ogóry, wiejski chlebek, kiełbaski z rusztu, zadawala nawet wybredne podniebienia.
Chwile wyczekiwania na wyniki, załogi spędzają na dyskusji nad trasą, PKP-ami, a Komisja Obliczeń walczy z upartą drukarką. Ale wszystko, kiedyś ma swój finał, zwycięzcy obdarowani zostają pięknymi pucharami, ci którzy nie znaleźli się na podium dostają przydatne "fanty", a wszyscy uczestnicy dodatkowo otrzymują piękne plakietki oprawione w drewno.
Przyzwoita trasa, doskonała organizacja z pewnością na długo pozostaną w pamięci wszystkich załóg.
MP()